Translate

środa, 27 marca 2013

Rozdział trzeci.

*Z perspektywy Niall'a*

8.00. Ze snu wyrywa mnie dźwięk budzika. Nie chcę wstawać. Nie mam na to ochoty. To już dziś. Za kilka godzin stanę na scenie przed jury i zaśpiewam. Chcę tego, ale jednocześnie wiem, że lepiej by było, gdybym jednak nie próbował. Strasznie się stresuję.
-Niall, dasz radę. -mówię do siebie, chociaż wcale w to nie wierzę.
Szybko wstaję i przecieram oczy. Za godzinę będzie tu Gab, a ja dopiero wstałem. W pośpiechu podchodzę do szafy i wyciągam jasne jeansy i koszulę w kratę. Idę do łazienki. Biorę prysznic i ubieram się. Myję zęby i schodzę na dół na śniadanie.
-Dziś twój wielki dzień. -mówi moja mama nalewając sok pomarańczowy do szklanki.
-Taa... -odpowiadam bez entuzjazmu.
-No widzę, że jesteś bardzo przejęty. -śmieje się.
-Nie masz pojęcia jak się denerwuję i jak żałuję tego, że dałem się namówić.
Siadam do stołu obok Greg'a. Szybko zjadam śniadanie i idę wziąć najpotrzebniejsze rzeczy ze swojego pokoju. Chwilę później zjawia się Gab.
-Gotowy? -pyta ze zniewalającym uśmiechem.
-Nie, ale nie wybaczysz mi, jeśli się teraz wycofam. -mamroczę pod nosem. - Wezmę jeszcze kilka rzeczy i jedziemy.
-Poczekam na dole.
Szybko ubieram czerwoną baseballówkę, chwytam gitarę i wcześniej spakowany plecak i schodzę do kuchni.
-Jedziemy? - pytam i rozglądam się w poszukiwaniu ojca. - Gdzie tata?
-Nie może z nami jechać. Wiem, że obiecał, ale wypadło mu bardzo ważne spotkanie i... - mówi moja mama.
Świetnie. Jak zwykle jest coś ważniejszego. Nigdy nie ma czasu. Mógłby czasem odłożyć pracę i zająć się rodziną... Całe życie poświęca pracy. Odkąd pamiętam... Kiedy byłem mały wychowywała mnie mama i babcia. Na zmianę, bo tata całe dnie przesiadywał w biurze. Nie był przy żadnym ważnym wydarzeniu w moim życiu i dzisiaj też go nie ma. A to niespodzianka, pomyślałem ironicznie. Myślałem, że przywykłem do tego, że nie interesuje się moim życiem, ale jednak mnie to zabolało. Nienawidzę go. Gdybym mógł, wykrzyczałbym im to prosto w twarz, ale wiem, jak bardzo mama stara się wynagrodzić mi brak ojca, i jak bardzo by ją to zraniło, więc mówię tylko ponure "Okej."
Wsiadamy do samochodu i wyjeżdżamy. Podróż mija nam bardzo szybko. Po godzinie stajemy przed gmachem, w którym ma się odbyć casting. Czekamy na zewnątrz razem z setkami ludzi, którzy tak jak ja, liczą na to, że przejdą dalej.
-Boże, nie wierzę że tu jestem. Zabierz mnie stąd! -mówię płaczliwym głosem do Gab.
-Niall, po raz ostatni ci mówię żebyś się ogarnął. Jesteś lepszy od nich wszystkich razem wziętych. Nie masz się czym denerwować. -mówi ściskając moją rękę aby dodać mi otuchy.
Po kilkunastu minutach oczekiwania z budynku wychodzi prowadząca Caroline Flack. Pyta przez megafon, czy Dublin jest gotowy na casting do VII edycji, a gdy tłum zgodnie odpowiada, że tak, ogłasza jego rozpoczęcie.
Otwierają się drzwi i ludzie zaczynają wbiegać do środka popychając się nawzajem. Wszyscy oprócz mnie spieszą się, żeby wystąpić. Jest mi wszystko jedno, który będę i równie dobrze mógłbym czekać do samego końca, ale niecierpliwa Gab od razu ciągnie mnie do środka. Chcę się rozejrzeć, ale ludzie wszystko mi zasłaniają. Przedzieramy się przez rozmawiające i ćwiczące grupki aż w końcu docieramy do brązowej, skórzanej kanapy. Kładziemy rzeczy obok niej i siadamy.
-Gdzie mama? - pytam rozglądając się na boki.
-Poszła załatwić jakieś formalności. Mamy tu na nią poczekać.
Dopiero teraz tak naprawdę wszystko do mnie dociera. Jest sobota. Ta sobota. Jestem w Dublinie i czekam na swój występ na castingu do X-Factora. Wpadam w lekką panikę, ale Gab od razu mnie uspokaja i mówi, że dobrze by mi zrobiło, gdybym się przeszedł i porozmawiał z kimś. Zanim jednak udaje mi się opanować zdrętwiałe ze strachu nogi, przysiada się do nas brązowooki blondyn o imieniu Liam. Od razu widać, że Gabrielle wpadła mu w oko. W sumie nie dziwi mnie to. Jest naprawdę ładna. Ma duże, brązowe oczy i urocze dołeczki przy kącikach ust. Malinowe włosy, które u innych mogłyby wyglądać przynajmniej dziwacznie, tylko dodają jej uroku. Zamyślam się na moment i tracę wątek, jednak po chwili Gab macha mi dłonią przed oczami, zmuszając mnie tym samym do skupienia się nad opowieścią Liam'a o tym, jak znalazł się na castingu. Po kilkudziesięciu minutach wraca mama, a chłopak odchodzi z powrotem do swoich znajomych. Dostaję od niej kartkę którą mam przyczepić sobie do koszuli z numerem „232677”. Kilka następnych godzin mija nam na rozmowach o niczym i poznawaniu nowych ludzi, chociaż wcale nie mam na to ochoty. Co chwilę widzę nieznajome mi osoby, wychodzące z przesłuchania. Płaczą, śmieją się, skaczą... To cholernie potęguje mój stres. W końcu ktoś do nas podchodzi i mówi, że za około pół godziny nadejdzie moja kolej. Chwilę później zagaduje nas następna osoba. Gabrielle i mama łatwo dają się wciągnąć w kolejną bezsensowną rozmowę, co strasznie mnie denerwuje. Nie wytrzymuję. Stresuję się. Wiem, że zawiodę wszystkich wokół łącznie ze mną i nie chcę tego. Nie daję rady. To mnie przerasta. Wstaję. Biorę gitarę i idę przed siebie. Gab woła mnie, pyta gdzie idę, ale nie odpowiadam. Chcę być sam. Muszę się skoncentrować, jeśli faktycznie chcę wystąpić jak najlepiej. Przechodzę obok zapłakanych, odrzuconych przez jury ludzi i czuję, że ja będę następny, chociaż staram się nie dopuszczać do siebie takich myśli. Zatrzymuję się

przy ławeczce w kącie. Siadam odwracając się do wszystkich plecami. Biorę gitarę i zaczynam grać. Staram się nie myśleć o tym, co za chwilę ma się wydarzyć. Staram się nie myśleć o niczym. Tylko oczyścić swój umysł i pozwolić muzyce, na wypełnienie pustki. Nie skupiam się nawet na tym, co gram. Palce same poruszają się gryfie, kostka sama szarpie struny. Tylko ja i muzyka.
Nagle ktoś kładzie mi rękę na ramieniu i wyrywa mnie z amoku. Podskakuję ze strachu i lekko zdezorientowany odwracam głowę.
-Liam idioto! - wydzieram się. -Masz pojęcie jak mnie wystraszyłeś?!
On jednak nie odpowiada. Siada obok mnie.
-Piękna piosenka. Twoja? -patrzy na mnie z ciekawością.
-Tak, napisałem ją niedawno.
-Dla niej? -pyta wskazując wzrokiem Gabrielle.
-Co?
-Niall, nie udawaj. Fakt, znam was dopiero kilka godzin, ale przecież to widać. Sposób w jaki na nią patrzysz... W jaki z nią rozmawiasz... Analizujesz każdy, nawet najmniejszy ruch jej ciała. Starasz się nie przegapić żadnego słowa... Byłeś taki zazdrosny, kiedy próbowałem ją poderwać. To jak ją traktujesz tak bardzo odbiega od tego, jak traktuje się kogoś kto jest tylko przyjacielem... -urywa.
Ma rację. Przez te wszystkie lata teoretycznie była tylko moją przyjaciółką, ale nigdy nie traktowałem i nie będę traktował jej jak innych. Jest wyjątkowa.

-Zależy ci na niej, ale wiesz, że traktuje cię tylko i wyłącznie jak przyjaciela. Boisz się powiedzieć co czujesz, bo nie chcesz jej stracić. -mówi, a po chwili przerwy dodaje cicho. -Pewnie nie powiedziałeś jej też, że to piosenka dla niej...
Znowu trafia z samo sedno. Nie mam pojęcia jak to zrobił, ale opisał wszystko dokładnie tak, jak to wygląda w rzeczywistości.
- ...Kochasz ją, prawda?
-Tak, kocham.





_________________________________________________________________


Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. Nie miałam weny i idąc za radą Kiyoko, że lepiej poczekać na wenę, zamiast pisać na siłę, dodaję dopiero dzisiaj :) wiem, że straszne wypociny... szczerze mówiąc zaczęłam do opowiadanie bez żadnego konkretnego pomysłu. na szczęście teraz mnie trochę 'olśniło' że tak powiem i postaram się, żeby kolejny rozdział był ciekawszy. 
Pozdrawiam, Gabrielle. ♥ 

sobota, 16 marca 2013

Rozdział drugi.

Niall siedzi nieruchomo pożerając wzrokiem reklamę X-Factor'a, wyświetlającą się na ekranie mojego telewizora.
-Niesamowite. - mówi kiedy spot dobiega końca. - Masz pojęcie, jak bardzo chciałbym tam być?
-Mam i uważam, że powinieneś tam iść i wystąpić.
-Gab, mówiłem ci miliony razy, że to program dla mega utalentowanych ludzi...
-Ale ty jesteś mega utalentowany! - mówię stanowczo.
-Posłuchaj, granie prostych pioseneczek na gitarze i śpiewanie pod prysznicem nie robią ze mnie artysty.
-Rób jak chcesz, ale nie dowiesz się czy jesteś dobry czy nie, jeśli nie spróbujesz. Poza tym, ja uwielbiam to jak śpiewasz. Dlaczego innym miałoby się nie spodobać? -pytam i sięgam po paluszki.

-Sam nie wiem... Po prostu nie czuję się na siłach, żeby stanąć przed tymi ludźmi i zaśpiewać. - stwierdza i zjada do końca żelkowego dinozaura.
-No dobra... Jak uważasz. - wzruszam ramionami.
-Widzę, że masz już lepszy humor, skoro znowu do tego wracasz. -uśmiecha się.
-Niezbyt. Po prostu staram się o tym nie myśleć.
-I dobrze. Nie ma się czym zadręczać.
Zaraz po tych słowach bierze pilot i przełącza kanał na FOX. Zdążyłam już zapomnieć, że za chwilę ma się rozpocząć „Dr House”. Kładzie się obok mnie. Rozprostowuje nogi i zakłada ręce za głowę, którą opiera o gigantyczną poduszkę, którą kupiłam podczas wycieczki do Londynu.
-Ohh... Kocham to łóżko. -mówi z zadowoleniem. -Jest takie wygodne...
-Ciii. Zaczyna się. -uciszam go.
Następne kilkadziesiąt minut spędzamy w prawie całkowitym milczeniu, skupiając się na serialu. Jedynie w przerwach dyskutujemy o studiach medycznych, chorobach, ich leczeniu i o innych związanych z tym rzeczach. Po zakończeniu odcinka Nialler wstaje i podchodzi do mojej szafki pod biurkiem. Otwiera ją i wyraźnie czegoś szuka, ale zanim zdążę zapytać czego, wyciąga duży, fioletowy album.
-Mam ogromną ochotę na wspominanie. Co ty na to? -pyta wyszczerzając śnieżnobiałe ząbki.
-Jasne -odpowiadam z entuzjazmem. -Całe wieki do niego nie zaglądałam.
Zamyka szafkę i idzie w moją stronę. Otwiera album i w momencie cała historia naszej przyjaźni staje mi przed oczami. Oboje znamy te zdjęcia na pamięć. Kiedyś często je przeglądaliśmy. Niall zerka na pierwszą fotografię i wybucha głośnym śmiechem. Przedstawia ono mnie, małego Horan'a i naszą koleżankę z przedszkola, Camille podczas balu przebierańców.
-Byłeś ślicznym, małym panem doktorem. -mówię o również zaczynam się śmiać.
-Ha ha ha. Spójrz na siebie, smerfetko! -odpowiada przez śmiech.
Na kolejnych zdjęciach jesteśmy na pierwszej wycieczce szkolnej, podczas pierwszego nocowania u siebie i wielu innych wydarzeń, które były mniej lub bardziej ważne. Kiedy kończymy przeglądanie zdjęć spoglądam na zegarek.
-00.48. Późno już. Pójdę się umyć. -zabieram ze sobą wszystkie niezbędne rzeczy i wychodzę z pokoju.
Kiedy zostaję sama od razu dopadają mnie wspomnienia szczęśliwych chwil spędzonych z Luke'iem. Szybko wypycham je z umysłu i zastępuje je myślą o tym, jak przekonać Niall'a do castingu. „Och skup się, pod prysznicem zawsze masz dobre pomysły!” myślę, ale nie przynosi to rezultatu i nie wymyślam nic lepszego niż dotychczas.
Wychodzę z kabiny i okrywam się ręcznikiem. Dokładnie osuszam włosy i nakładam na nie całą masę odżywek, którą kupiłam podczas ostatniej wizyty u fryzjera. Wycieram się dokładnie i zakładam stary dres, który od dawna służy mi za piżamę.
Kiedy wychodzę z łazienki słyszę kilka pojedynczych dźwięków, a potem całą piękną, melancholijną melodię. Początkowo myślę, że to rodzice na dole oglądają film, ale gdy zbliżam się do mojej sypialni, orientuję się, że dobiega ona ze środka. Otwieram drzwi i widzę Niall'a siedzącego z gitarą na skraju łóżka.
-Nowa piosenka? -pytam, a on podskakuje ze strachu.
-Boże, Gab. To ty. Nie masz pojęcia jak mnie wystraszyłaś! -mówi i teatralnie dotyka ręką klatki piersiowej. -Tak.
-Ładna, czyja?
-Właściwie... to moja. -odpowiada niepewnie.
-Tw...two.. twoja?! Jak to twoja?! Nigdy nie mówiłeś mi, że piszesz piosenki.
-No bo nie pisałem... To samo jakoś tak wyszło. - mówi wpatrując się w podłogę.
-Niesamowita. Zagraj jeszcze raz! -proszę i wskakuję na łóżko.
Niall niepewnie gra kilka akordów, ale po chwili odpręża się i widzę, że jest już w swoim świecie. Dźwięki wydobywające się spod jego palców są zdumiewające. Melodia jest piękna, ale zastanawia mnie, dlaczego napisał tak smutną i melancholijną piosenkę, skoro jako jeden z niewielu jest prawie zawsze uśmiechnięty, a dobry humor nigdy go nie opuszcza. Postanawiam zapytać później, a teraz skupić się na wysłuchaniu melodii, ale po kilku chwilach Niall przestaje grać i spogląda na mnie z niepewnym uśmiechem.
-Jestem pod wrażeniem. I muszę cię zmartwić, ale tym bardziej uważam, że powinieneś iść do X-Factor'a.
On jednak nie odpowiada. W milczeniu odkłada gitarę i kładzie się obok mnie.
-Znowu zaczynasz? Czemu tak bardzo ci na tym zależy? -pyta cicho.
-Bo wiem, że jesteś niesamowity.
-Ale jeśli tam pójdę, to tylko mnie wyśmieją. Gab, mówię ci. Nie nadaję się.
-Niall, zachowujesz się jak dziecko! Oczywiście, że się nadajesz. Jeśli nie ty, to kto? Poza tym, co ci szkodzi? Nie masz nic do stracenia.
-Mam. Wiarę w siebie.
-Och daj spokój. I tak w siebie nie wierzysz. -mówię lekko poirytowana.
-Boże, Gab. Jeśli się zgodzę, przestaniesz cały czas o tym gadać?
-TAK! TAK! TAAAK! -krzyczę rozentuzjazmowana.-Obiecuję ci, że nie będziesz żałował.-cmokam go w policzek i przytulam się do niego.
Zamykam oczy i zastanawiam się, co mógłby zaśpiewać. Zostało bardzo mało czasu. Casting jest już za 3 dni... Jestem jednak zbyt wyczerpana, by teraz się nad tym głowić. Przegrywam ze zmęczeniem i zasypiam. O dziwo, moje sny wcale nie są związane z koszmarem sprzed paru godzin...

piątek, 15 marca 2013

The Best Blog Award


Nominację dostałam od http://rid-nik-and-london.blogspot.com/ . Dziękuję ciołku <3


Tych pytań nie można zmieniać, tak jak w Liebster Award. Każdy nominowany do TBBA odpowiada na 5 pytania poniżej. Pozostałe zasady są chyba znane :
- nominować 10 blogów, które twoim zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym autora bloga
- i odpowiedzieć na 5 pytań poniżej.

1. Ile masz lat?
16 . :)

2. Co cię skłoniło do prowadzenia bloga?
Chciałam spróbować swoich sił w pisaniu opowiadań. Po długiej przerwie chciałam sprawdzić swoje możliwości :D

3.Dlaczego piszesz o tym, o czym piszesz?
Ponieważ odkąd zakochałam się w 1D, mam w głowie milion scenariuszy, których nie przelanie na 'papier' byłoby grzechem :D 

4. Jak długo piszesz bloga?
od 11 lub 12 marca. nie jestem pewna :D

5. Twoje największe marzenie to?...
Spotkać miłość swojego życia i zostać cenionym neurologiem bądź psychiatrą :D

Nominowane blogi:

http://rid-nik-and-london.blogspot.com
http://maryandonedirection.blogspot.com
http://gottabemineharrystyles.blogspot.com
http://lovemezayn.blogspot.com
http://i-have-to-vin.blogspot.com
http://i-know-it-is-more-than-friends.blogspot.com/
http://forgiveness-or-revenge.blogspot.com/
http://x1dforevernumber1x.blogspot.com/
http://onedirectionblogstory.blogspot.com/

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział pierwszy.

Wbiegam z płaczem do swojego pokoju. Zamykam drzwi i przekręcam kluczyk. Osuwam się na ziemię niezdolna do tego by pozbierać myśli. W mojej głowie ciągle krąży obraz mojego byłego już chłopaka i Margaret. „Wszyscy, tylko nie on!” krzyczę do siebie w myślach. Całe moje życie legło w gruzach w momencie otworzenia tych pieprzonych drzwi do jego pokoju. Był dla mnie wszystkim. A teraz... teraz powinien być już niczym.
-Jest dla ciebie niczym. -mówię do siebie i zaraz potem znowu zalewam się łzami. Chwile później słyszę głośne pukanie do drzwi i zdenerwowany głos Nialla.
-Gab, otwórz. To ja... Jesteś tam?! Martwię się!
No właśnie. Martwi się o mnie. Jako jedyny. Tylko jemu tak naprawdę na mnie zależy. Jest moim najlepszym i w sumie jedynym przyjacielem. Znamy się od zawsze. Wspieramy w każdej trudnej sytuacji, spędzamy razem cały wolny czas, wiemy o sobie wszystko. Kochamy się jak rodzeństwo. Jestem mu wdzięczna, że teraz też mnie nie zostawił. Potrzebuję tego ciepła i troski, którą zawsze mnie otacza.
Wstaję ocierając łzy, które wciąż spływają po moich policzkach. Powoli otwieram drzwi i nie spuszczając ze wzroku podłogi, wpuszczam Niallera do środka.
-Ja... ja widziałem to wszystko. Gab... Nie wiem co powiedzieć. - podnosi wzrok i spogląda mi prosto w oczy. To wystarczy. Widzi wszystkie targające mną emocje, a ja widzę jak cierpi razem ze mną i jak bardzo bezsilny się czuje. Słowa są tu zbędne. Po kilkunastu latach przyjaźni doskonale rozumiemy się bez nich. Po chwili podchodzi do mnie i mocno przytula. Jest tak przejęty, że nie zwraca nawet uwagi na to, że brudzę tuszem i wypłakuję się prosto w jego ulubioną, zieloną koszulkę z napisem „Free hugs”, za co normalnie dostałabym opieprz.
-Nie płacz... Nie możesz... Nie przez niego... To idiota, debil, chuj.
Odsuwa się ode mnie na chwilę i trzymając mnie za ramiona mówi:
-Musisz być silna, Gab. - ściera palcem łzę z mojego policzka i podstawia mi ją przed oczy – Nie jest wart tych łez. Zobaczysz, będzie dobrze. A co do Margaret - to suka. - i znów mnie przytula.
Wiem, że ma rację. Zawsze ją ma. Nie powinnam się zadręczać, bo Luke to debil, ale problem w tym, że mimo tego, nadal jest dla mnie cholernie ważny. Starając się opanować kolejny potok łez powtarzam w myślach słowa Nialla dodając krótką formułkę, że dam radę się ogarnąć.
-Już późno, muszę iść – mówi zerkając na zegarek.
-Nie... Zostań, proszę. Nie dam sobie rady, jeśli zostanę sama.
Zgadza się i wykonuje telefon do taty, żeby uprzedzić, że nie wróci dzisiaj na noc. Czuję ulgę, bo nie będę musiała sama radzić sobie ze swoimi myślami.
-Ale jeśli mam tu spędzić całą noc, to będę potrzebował trochę jedzenia. Zaraz wracam. - mówi i chwilę później znika za drzwiami do mojego pokoju. Zostaję sama. Wiem, że opróżnienie całej mojej lodówki zajmie mu około 10 minut. Jestem kompletnie przygnębiona, ale na siłę, staram się odwrócić swoją uwagę od wszystkiego, co jest związane z Luke'iem. Idę do garderoby i w bałaganie znajduję starą koszulkę Nialla, którą kiedyś u mnie zostawił i długie, szare, dresowe spodnie. Szybko przebieram się i idę do łóżka. Szczelnie opatulam się kocykiem i włączam telewizor. Nie zwracam uwagi na to, co widzę na ekranie, ale gdy słyszę moją ulubioną piosenkę Taylor Swift „I knew you were trouble” odkładam pilot i wyciągam z mojej tajnej skrytki w poduszce pamiętnik. Zaczynam wylewać wszystkie swoje żale na papier, co zdecydowanie poprawia mi humor. Zawsze tak robię i zawsze mi to pomaga.
Po kilku minutach wraca Niall z zapasem jedzenia, który normalnemu człowiekowi wystarczył by na cały dzień.
-Witam ponownie, panno Quinn.-mówi ze specjalnie naciąganym irlandzkim akcentem i uśmiecha się szeroko. Odwzajemniam uśmiech.
-To ma być uśmiech? - pyta z udawaną kpiną.
Uśmiecham się szerzej, a on usatysfakcjonowany, tym, że chociaż przez chwilę się śmieję z rozpędem wskakuje na moje łóżko.
-Co robisz idioto?! - krzyczę nie kryjąc rozbawienia, zbierając żelki i paluszki, które rozrzucił na całej kołdrze. On jednak nie odpowiada. Spoglądam na niego i widzę, że jest na coś zapatrzony. Podążam za jego wzrokiem.
-Ohh... Oczywiście. – mówię sama do siebie z irytacją w głosie. 

Szczerze mówiąc średnio mi się to podoba, ale okej :D może nie jest aż tak mega tragicznie :) Rozdział drugi już niedługo :)